Okólnik grudzień 2005

Boże prowadzenia podczas ostatnich 40 lat

« »

Izrael wędrował 40 lat po pustyni i stanął potem przed wejściem do obiecanego kraju. Słowo było w Skrzyni Przymierza, jednak rezultat był zawstydzający. Słuchajcie i dziwcie się: Paweł porównuje Izrael ze zborem w czasie końca: „… jest napisane ku przestrodze dla nas, którzy znaleźliśmy się u kresu wieków” (1. Kor. 10, 1-13). Czyż to nie dziwne? Mimo słupa ognia, uderzonej skały i wielu błogosławieństw podczas ich wędrowki Boży lud zgubiło wówczas nieposłuszeństwo, szemranie i bałwochwalstwo. Wszyscy, którzy wyszli pod wodzą Mojżesza i byli płci męskiej, zostali obrzezani. Ale pomarli, ponieważ nie słuchali poleceń Pana. Nowonarodzona generacja została obrzezana dopiero na krótko przed wejściem do obiecanego kraju. Po tym ukazał się Jozuemu wódz wojska Pana z dobytym mieczem w dłoni i zaczął się zwycięski pochód (rozdz. 5).

Dziś musimy zapytać: „Kto uwierzył wieści naszej, a ramię Pana komu się objawiło?” (Iz. 53, 1). „Któż uwierzył zwiastowaniu naszemu?” (Rzym. 10, 16). Kto naprawdę dożył obrzezki serca (Rzym. 2, 28-29), odnowy ducha (Kol. 2, 11)? Początek, nawrócenie, jest bardzo ważny, ale potem pora na sprawdzenie się w posłuszeństwie i w końcu, po wypełnieniu boskiej woli, osiągnięcie celu (Hebr. 10, 36). Nowonarodzona generacja dożyła wejścia do obiecanego kraju. Także teraz żyją dzieci obietnicy, które wierzą Słowu obietnicy (Rzym. 9, 6-10; Gal. 4, 28-29). Nie zatrzymują się przy tym, co wydarzyło się przed czterdziestu, pięćdziesięciu, sześćdziesięciu czy stu laty, nie kręcą się w kółko, lecz mają udział w tym, co Bóg teraz czyni.

Wraz ze wszystkimi, którzy uwierzyli boskiemu poselstwu, patrzymy ufnie naprzód, wzmocnieni cudownymi błogosławieństwami minionych 40 lat, które Bóg darował na całym świecie. Niestety, wróg nie zaniechał wyładowywania swojej wściekłości na wybranych. Już wówczas Pan powiedział do Piotra: „Oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę” (Łuk. 22, 31). Tego się nie spodziewaliśmy, ale tak się stało.

W kwietniu 1974 mieliśmy poświęcenie kaplicy, która została zbudowana na działce, którą Bóg pokazał w wizji. Aż do końca lat 70. odczuwaliśmy szczególnie w lokalnym zborze w Krefeldzie Bożą obecność, dary Ducha i Jego nadnaturalne działanie. Ludzie przyjeżdżali z innych miast, by słyszeć Boże Słowo. W tym samym czasie śmiałem podczas comiesięcznych podróży nieść to kosztowne poselstwo aż po krańce ziemi. W połowie lat 70. rok 1977 był szczególnie podkreślany, ponieważ, jak mniemano, właśnie w tym roku miał nastąpić koniec czasu łaski. Brat Branham rzeczywiście wspomniał kilkakrotnie rok 1977 w łączności z czasem końca, nie wymieniając jednak żadnej konkretnej daty. Bracia, którzy uważali, iż każda z jego wypowiedzi musi być traktowana tak serio, jak gdyby było to tak mówi Pan, wyciągnęli z tego wniosek, że czas łaski zakończy się w roku 1977.

Jak wynika z suwerennego działania Boga, który sam postanawia czas i godzinę, otrzymałem w piątek, 16 lipca 1976, polecenie, za którego wykonanie zebrałem wówczas w „kręgach poselstwa” sporą dozę krytyki: Skręcałem właśnie po zachodniej stronie kaplicy za róg, zapadał już zmrok, gdy usłyszałem rozkazujący głos Pana: „Mój sługo, udaj się na sąsiednią parcelę, poświęć Mi ją i buduj na niej, ponieważ przyjadą ludzie z wielu krajów, których trzeba będzie przenocować…”. Szczegóły są znane. W poniedziałek, 19 lipca 1976, rozmawiałem z właścicielem, który wyjawił mi swoje plany co do całej posiadłości i stwierdził, że nie może niczego sprzedać. Zakończyłem rozmowę słowami:

–Panie Tölke, niech Pan pamięta, że Bóg Pan położył swą dłoń na tej części Pańskiej posiadłości, która graniczy z naszą działką, na której stoi kaplica.

Dokładnie trzy tygodnie później, 9 sierpnia 1976, pan Tölke zadzwonił do mnie jeszcze przed 8.00 rano i powiedział:

– Panie pastorze, panie Frank, muszę sprzedać panu tę parcelę. Kiedy moglibyśmy pójść do notariusza?

Umowa kupna została zawarta 12 sierpnia 1976. Poprzez kupno i zamiar budowy osądziliśmy naukę, że w 1977 roku wszystko miało się zakończyć. Gdy pierwszy budynek w stanie surowym nabrał kształtu, podszedł tam do mnie brat Paul Schmidt i powiedział:

– Bracie Frank, ta budowa nie wystarczy nawet dla połowy ludzi, którzy przyjadą.

Gdy czytałem następnego dnia rano Słowo w 2. Kron. 14, 6, które akurat otworzyłem, wiedziałem, że Pan mówi do mnie przez nie. Tam jest napisane: „Budowali więc i dobrze im się wiodło”. W ten sposób w latach 1977-1978 powstały oba budynki misyjne. Z dobrym sumieniem mogę powiedzieć jak Noe (1. Mojż. 6, 22), jak Mojżesz (2. Mojż. 40, 16) i jak Eliasz (1. Król. 18, 36), że uczyniłem wszystko tylko na polecenie i na rozkaz Pana.

Gdy zostało wykonane, co Pan rozkazał, i budynki były gotowe na przyjęcie i przenocowanie gości, szatan zebrał wszystkie swe siły, by zapobiec temu, co Bóg powiedział. Jednak nie udało mu się to i to jest najlepszy dowód na to, iż jest to dzieło Boże. Izrael i prawdziwy zbór są zawsze celem wroga: o Jerozolimę toczyły się zawsze boje i była niszczona już 19 razy. Także teraz nie chodzi o Tel Aviv czy Haifę. Chodzi o Jerozolimę, Boże miasto. Szczególnym celem ataków szatana jest teraz też nie jakiś zbór, lecz zbór żywego Boga. To on jest miejscem duchowych potyczek. Zgodnie z Obj. 12 smok stanie na końcu przed niewiastą, by pożreć męskiego syna, który jest przeznaczony do rządzenia ludami (Obj. 2, 26-29), zanim zostanie zachwycony.

Nagle wróg przekręcił jak w wypadku Ewy to, co rozkazał Pan: Teraz „czołówka – Frank, Russ, Schmidt” miała zostać usunięta, bo Bóg jakoby ustanowił już innych braci. I rzeczywiście: zjawiło się i wystąpiło dwóch. Potem powiedziano: „Ciebie nie powołał Bóg, ciebie powołał szatan! To jest twoje, a nie Boże dzieło, dlatego musi zostać zniszczone!” Zdeklarowanym zamiarem szatana było zniweczenie jednym uderzeniem autorytetu tego, kto niesie Słowo, jak i uniewiarygodnienie w oczach zboru braci, których Bóg od początku postawił u jego boku. Brat Branham powiedział: „Uważajcie, jesteście winni, gdy wypowiadacie przeciwko bratu słowo, które nie jest prawdziwe… Nie musicie mu wbijać w plecy noża, by go zabić. Możecie wypowiedzieć się przeciwko jego charakterowi i zabić jego wpływ. Powiedzcie cokolwiek przeciwko waszemu pastorowi, powiedzcie o nim coś złego – to tak, jak gdybyście go zastrzelili. Powiedzcie coś o nim, co nie jest prawdziwe, a zabijecie przez to jego wpływ na ludzi. Jesteście tego winni” (22 wrzesień 1957). Szatan miał cel, chciał tu na miejscu i na całym świecie przygotować podium dla interpretacji i zwodniczych nauk. Dlatego ten, kto niesie prawdziwe Słowo, musiał zostać pozbawiony wiarygodności.

Do dnia dzisiejszego pozostało przy tym, co powiedział Pan rozkazującym głosem na samym początku, przed wielu laty: „Mój sługo, ustanów dla Mnie starszych zboru w osobie Leonarda Russa i Paula Schmidta…”. W przeciągu ponad 40 lat służba tych obu starszych zboru stała się wielkim błogosławieństwem zarówno w lokalnym zborze, jak również w wielu krajach. Ten sam potężny, wszystko przenikający głos Pana rozkazał mi w roku 1976 kupić parcelę i budować na niej. Budynki misyjne zostały ukończone i mogliśmy w ciągu ostatnich 25 lat lokować w nich w każdy pierwszy weekend miesiąca każdorazowo 300 – 400 ludzi z całego świata.

Całe piekło stanęło na nogi, by w najważniejszej fazie zniweczyć Boży plan czasu końca i zniszczyć Jego dzieło w każdy możliwy sposób. Główne uderzenie skierowało się ze zrozumiałych względów przeciwko nosicielowi Słowa. Oszczerstwa najpodlejszego rodzaju, które przechodzą wszelkie pojęcie normalnie myślącego człowieka i których nie sposób powtórzyć, zostały rozprzestrzenione po całym świecie. Mordowano duszę i dobre imię w sposób, jakiego dotychczas nie zanotowała cała historia zbawienia. Wszyscy, którzy oddali się do dyspozycji temu duchowi, wierzą tym oszczerstwom i szerzą je po dziś dzień. Nie myślą o tym, iż w ten sposób działają umyślnie wbrew jednemu z przykazań: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu” (2. Mojż. 20, 16). U Rzym. 1, 30 jest napisane: „Potwarcy, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi…”. W 1. Kor. 5, 9-12 oszczercy są postawieni na równi z oszustami i bałwochwalcami.

Dzieciobójstwo za czasu narodzin Mojżesza i dzieciobójstwo przy narodzinach Zbawiciela miało tylko lokalny zasięg. Szatan jest mordercą od początku (Jan 8, 44). Kain też nim był (1. Jana 3, 12), a każdy wierzący bez wyjątku, który nienawidzi swojego brata, jest nim również. Tak mówi Boże Słowo: „Każdy, kto nienawidzi brata swego, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie ma w sobie żywota wiecznego (1. Jana 3, 15). Wszyscy, którzy odtąd pozwalają, by odciągano ich od słuchania prawdziwego, wiecznego Słowa Bożego, pewnego dnia będą zawiedzeni. Kto w decydującej godzinie nie przyjmie miłości do prawdy, jest skazany na danie wiary kłamstwu. Zmieszanie nie jest możliwe. Kto otworzy swoje serce na to, co powiedział szatan, zamyka je automatycznie przed tym, co rzekł Bóg. Światło i ciemność, życie i śmierć są oddzielone od siebie na wieki.

My wszyscy powinniśmy zadać sobie teraz przed obliczem Bożym pytanie, czy wolno naruszać Bożą decyzję?! Czy ludzie mają prawo żądać odsunięcia braci, których Pan powołał imiennie i ustanowił starszymi zboru? Czy budowa na polecenie Pana budynków misyjnych celem ulokowania gości była właściwa albo czy wprost przeciwnie, właściwe było wysłanie ludzi po pierwszym weekendzie w maju 1979 z terenu misji do domu z zastrzeżeniem: „Tu się wszystko skończyło raz na zawsze!”? Nikt nie ominie tej decyzji, która na wieki wywiera wpływ na każdego osobiście. Niech nikt się nie łudzi: Bóg nie pozwoli się z siebie naśmiewać!

Dla tych, którzy pozostali wierni i wytrwali, jeszcze dziś jest niepojęte, że bracia i siostry, którzy słuchali tu Bożego Słowa, którzy słuchając zwiastowania dożyli zbawienia i uzdrowienia, którzy zostali tu ochrzczeni, z którymi przez lata obchodziliśmy tu Wieczerzę Pańską, odwrócili się z uczuciem najzagorzalszej nienawiści i unikają wszelkiego kontaktu. Każdy prawdziwie wierzący powinien przecież zdawać sobie sprawę, że Jezus Chrystus zabrał dzielącą zasłonę, zniweczył nieprzyjaźń i darował wszystkim Swoim zbawienie i pojednanie połączone z całkowitym przebaczeniem.

„Albowiem On jest pokojem naszym, On sprawił, że z dwojga jedność powstała, i zburzył w ciele swoim stojącą pośrodku przegrodę z muru nieprzyjaźni, On zniósł zakon przykazań i przepisów, aby czyniąc pokój, stworzyć w sobie samym z dwóch jednego nowego człowieka i pojednać obydwóch z Bogiem w jednym ciele przez krzyż, zniweczywszy na nim nieprzyjaźń” (Ef. 2, 14-16).

To, iż nieprzyjaźń i zniszczenie nie mogą pochodzić od Boga, lecz od nieprzyjaciela, wiedzą wszyscy. Pozostaje tylko jedna z dwóch możliwości: Albo prawdą jest to, o czym zadecydował Bóg i co mogą zobaczyć tu wszyscy w Centrum Misyjnym, albo to, co chciał osiągnąć szatan, który wystąpił jako anioł światłości.

W każdy pierwszy weekend miesiąca przyjeżdża do Centrum Misyjnego z całego świata do 900 ludzi, by słuchać Słowa i posilić się duchowo. Wygłaszane w języku niemieckim kazania są tłumaczone na żywo na 12 różnych języków, tak iż wszyscy obecni słyszą Słowo we własnym języku. Równocześnie ludzie na całym świecie dożywają tych nabożeństw również na żywo poprzez transmisje internetowe. To są przecież fakty, którym nikt nie zdoła zaprzeczyć, a które mówią same za siebie. Pojawia się więc pytanie: Jak ludzie, którzy mieszkają na miejscu i wiedzą o Bożej decyzji, mogą przejeżdżać z pogardą w sercu koło miejsca, które wybrał On sam? Oni gardzą tym samym nie człowiekiem, lecz samym Bogiem, który realizuje historię zbawienia. Czy mówienie o poselstwie, o proroku i o zachwyceniu przyniesie im jakąkolwiek korzyść? Czy jest to ta doskonała miłość, o której mówili Paweł i brat Branham, która nigdy nie ustaje i która koniec końców wejdzie do chwały?

Kto nie chce się już przyznawać do błogosławieństw w cudownych zgromadzeniach lat 70., których dożyliśmy dzięki mocy Ducha Świętego, jest w niebezpieczeństwie okrycia się winą za zniewagę Ducha. Sprzeciw nastał dopiero w tym momencie, gdy ludzka wola wyniosła się ponad namaszczenie, ponad Słowo i Bożą wolę. Kto porówna szczerze to, co powiedział sam Pan, z tym, co powiedział za pomocą fałszywej inspiracji nieprzyjaciel, stwierdzi, co jest prawdziwe i co się wypełnia. My sami musimy nauczyć się tej potężnej lekcji raz na zawsze. Aż do końca musimy prosić Pana o dar rozróżniania. To, co Bóg mówi i czyni zgodnie ze Swoim Słowem, służy zawsze ku zbudowaniu zboru. To, co mówi i robi nieprzyjaciel, przynosi zawsze zniszczenie. Bóg używa tylko Swoich sług, wróg bierze takich, za pomocą których będzie mógł wyrządzić największą szkodzę. To, co z Bożą pomocą zostało zbudowane na przestrzeni wielu lat, szatan, oskarżyciel braci, próbował zniszczyć jednego dnia.

Izrael wędrował 40 lat po pustyni i stanął potem przed wejściem do obiecanego kraju. Słowo było w Skrzyni Przymierza, jednak rezultat był zawstydzający. Słuchajcie i dziwcie się: Paweł porównuje Izrael ze zborem w czasie końca: „… jest napisane ku przestrodze dla nas, którzy znaleźliśmy się u kresu wieków” (1. Kor. 10, 1-13). Czyż to nie dziwne? Mimo słupa ognia, uderzonej skały i wielu błogosławieństw podczas ich wędrowki Boży lud zgubiło wówczas nieposłuszeństwo, szemranie i bałwochwalstwo. Wszyscy, którzy wyszli pod wodzą Mojżesza i byli płci męskiej, zostali obrzezani. Ale pomarli, ponieważ nie słuchali poleceń Pana. Nowonarodzona generacja została obrzezana dopiero na krótko przed wejściem do obiecanego kraju. Po tym ukazał się Jozuemu wódz wojska Pana z dobytym mieczem w dłoni i zaczął się zwycięski pochód (rozdz. 5).

Dziś musimy zapytać: „Kto uwierzył wieści naszej, a ramię Pana komu się objawiło?” (Iz. 53, 1). „Któż uwierzył zwiastowaniu naszemu?” (Rzym. 10, 16). Kto naprawdę dożył obrzezki serca (Rzym. 2, 28-29), odnowy ducha (Kol. 2, 11)? Początek, nawrócenie, jest bardzo ważny, ale potem pora na sprawdzenie się w posłuszeństwie i w końcu, po wypełnieniu boskiej woli, osiągnięcie celu (Hebr. 10, 36). Nowonarodzona generacja dożyła wejścia do obiecanego kraju. Także teraz żyją dzieci obietnicy, które wierzą Słowu obietnicy (Rzym. 9, 6-10; Gal. 4, 28-29). Nie zatrzymują się przy tym, co wydarzyło się przed czterdziestu, pięćdziesięciu, sześćdziesięciu czy stu laty, nie kręcą się w kółko, lecz mają udział w tym, co Bóg teraz czyni.

Wraz ze wszystkimi, którzy uwierzyli boskiemu poselstwu, patrzymy ufnie naprzód, wzmocnieni cudownymi błogosławieństwami minionych 40 lat, które Bóg darował na całym świecie. Niestety, wróg nie zaniechał wyładowywania swojej wściekłości na wybranych. Już wówczas Pan powiedział do Piotra: „Oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę” (Łuk. 22, 31). Tego się nie spodziewaliśmy, ale tak się stało.

W kwietniu 1974 mieliśmy poświęcenie kaplicy, która została zbudowana na działce, którą Bóg pokazał w wizji. Aż do końca lat 70. odczuwaliśmy szczególnie w lokalnym zborze w Krefeldzie Bożą obecność, dary Ducha i Jego nadnaturalne działanie. Ludzie przyjeżdżali z innych miast, by słyszeć Boże Słowo. W tym samym czasie śmiałem podczas comiesięcznych podróży nieść to kosztowne poselstwo aż po krańce ziemi. W połowie lat 70. rok 1977 był szczególnie podkreślany, ponieważ, jak mniemano, właśnie w tym roku miał nastąpić koniec czasu łaski. Brat Branham rzeczywiście wspomniał kilkakrotnie rok 1977 w łączności z czasem końca, nie wymieniając jednak żadnej konkretnej daty. Bracia, którzy uważali, iż każda z jego wypowiedzi musi być traktowana tak serio, jak gdyby było to tak mówi Pan, wyciągnęli z tego wniosek, że czas łaski zakończy się w roku 1977.

Jak wynika z suwerennego działania Boga, który sam postanawia czas i godzinę, otrzymałem w piątek, 16 lipca 1976, polecenie, za którego wykonanie zebrałem wówczas w „kręgach poselstwa” sporą dozę krytyki: Skręcałem właśnie po zachodniej stronie kaplicy za róg, zapadał już zmrok, gdy usłyszałem rozkazujący głos Pana: „Mój sługo, udaj się na sąsiednią parcelę, poświęć Mi ją i buduj na niej, ponieważ przyjadą ludzie z wielu krajów, których trzeba będzie przenocować…”. Szczegóły są znane. W poniedziałek, 19 lipca 1976, rozmawiałem z właścicielem, który wyjawił mi swoje plany co do całej posiadłości i stwierdził, że nie może niczego sprzedać. Zakończyłem rozmowę słowami:

–Panie Tölke, niech Pan pamięta, że Bóg Pan położył swą dłoń na tej części Pańskiej posiadłości, która graniczy z naszą działką, na której stoi kaplica.

Dokładnie trzy tygodnie później, 9 sierpnia 1976, pan Tölke zadzwonił do mnie jeszcze przed 8.00 rano i powiedział:

– Panie pastorze, panie Frank, muszę sprzedać panu tę parcelę. Kiedy moglibyśmy pójść do notariusza?

Umowa kupna została zawarta 12 sierpnia 1976. Poprzez kupno i zamiar budowy osądziliśmy naukę, że w 1977 roku wszystko miało się zakończyć. Gdy pierwszy budynek w stanie surowym nabrał kształtu, podszedł tam do mnie brat Paul Schmidt i powiedział:

– Bracie Frank, ta budowa nie wystarczy nawet dla połowy ludzi, którzy przyjadą.

Gdy czytałem następnego dnia rano Słowo w 2. Kron. 14, 6, które akurat otworzyłem, wiedziałem, że Pan mówi do mnie przez nie. Tam jest napisane: „Budowali więc i dobrze im się wiodło”. W ten sposób w latach 1977-1978 powstały oba budynki misyjne. Z dobrym sumieniem mogę powiedzieć jak Noe (1. Mojż. 6, 22), jak Mojżesz (2. Mojż. 40, 16) i jak Eliasz (1. Król. 18, 36), że uczyniłem wszystko tylko na polecenie i na rozkaz Pana.

Gdy zostało wykonane, co Pan rozkazał, i budynki były gotowe na przyjęcie i przenocowanie gości, szatan zebrał wszystkie swe siły, by zapobiec temu, co Bóg powiedział. Jednak nie udało mu się to i to jest najlepszy dowód na to, iż jest to dzieło Boże. Izrael i prawdziwy zbór są zawsze celem wroga: o Jerozolimę toczyły się zawsze boje i była niszczona już 19 razy. Także teraz nie chodzi o Tel Aviv czy Haifę. Chodzi o Jerozolimę, Boże miasto. Szczególnym celem ataków szatana jest teraz też nie jakiś zbór, lecz zbór żywego Boga. To on jest miejscem duchowych potyczek. Zgodnie z Obj. 12 smok stanie na końcu przed niewiastą, by pożreć męskiego syna, który jest przeznaczony do rządzenia ludami (Obj. 2, 26-29), zanim zostanie zachwycony.

Nagle wróg przekręcił jak w wypadku Ewy to, co rozkazał Pan: Teraz „czołówka – Frank, Russ, Schmidt” miała zostać usunięta, bo Bóg jakoby ustanowił już innych braci. I rzeczywiście: zjawiło się i wystąpiło dwóch. Potem powiedziano: „Ciebie nie powołał Bóg, ciebie powołał szatan! To jest twoje, a nie Boże dzieło, dlatego musi zostać zniszczone!” Zdeklarowanym zamiarem szatana było zniweczenie jednym uderzeniem autorytetu tego, kto niesie Słowo, jak i uniewiarygodnienie w oczach zboru braci, których Bóg od początku postawił u jego boku. Brat Branham powiedział: „Uważajcie, jesteście winni, gdy wypowiadacie przeciwko bratu słowo, które nie jest prawdziwe… Nie musicie mu wbijać w plecy noża, by go zabić. Możecie wypowiedzieć się przeciwko jego charakterowi i zabić jego wpływ. Powiedzcie cokolwiek przeciwko waszemu pastorowi, powiedzcie o nim coś złego – to tak, jak gdybyście go zastrzelili. Powiedzcie coś o nim, co nie jest prawdziwe, a zabijecie przez to jego wpływ na ludzi. Jesteście tego winni” (22 wrzesień 1957). Szatan miał cel, chciał tu na miejscu i na całym świecie przygotować podium dla interpretacji i zwodniczych nauk. Dlatego ten, kto niesie prawdziwe Słowo, musiał zostać pozbawiony wiarygodności.

Do dnia dzisiejszego pozostało przy tym, co powiedział Pan rozkazującym głosem na samym początku, przed wielu laty: „Mój sługo, ustanów dla Mnie starszych zboru w osobie Leonarda Russa i Paula Schmidta…”. W przeciągu ponad 40 lat służba tych obu starszych zboru stała się wielkim błogosławieństwem zarówno w lokalnym zborze, jak również w wielu krajach. Ten sam potężny, wszystko przenikający głos Pana rozkazał mi w roku 1976 kupić parcelę i budować na niej. Budynki misyjne zostały ukończone i mogliśmy w ciągu ostatnich 25 lat lokować w nich w każdy pierwszy weekend miesiąca każdorazowo 300 – 400 ludzi z całego świata.

Całe piekło stanęło na nogi, by w najważniejszej fazie zniweczyć Boży plan czasu końca i zniszczyć Jego dzieło w każdy możliwy sposób. Główne uderzenie skierowało się ze zrozumiałych względów przeciwko nosicielowi Słowa. Oszczerstwa najpodlejszego rodzaju, które przechodzą wszelkie pojęcie normalnie myślącego człowieka i których nie sposób powtórzyć, zostały rozprzestrzenione po całym świecie. Mordowano duszę i dobre imię w sposób, jakiego dotychczas nie zanotowała cała historia zbawienia. Wszyscy, którzy oddali się do dyspozycji temu duchowi, wierzą tym oszczerstwom i szerzą je po dziś dzień. Nie myślą o tym, iż w ten sposób działają umyślnie wbrew jednemu z przykazań: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu” (2. Mojż. 20, 16). U Rzym. 1, 30 jest napisane: „Potwarcy, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi…”. W 1. Kor. 5, 9-12 oszczercy są postawieni na równi z oszustami i bałwochwalcami.

Dzieciobójstwo za czasu narodzin Mojżesza i dzieciobójstwo przy narodzinach Zbawiciela miało tylko lokalny zasięg. Szatan jest mordercą od początku (Jan 8, 44). Kain też nim był (1. Jana 3, 12), a każdy wierzący bez wyjątku, który nienawidzi swojego brata, jest nim również. Tak mówi Boże Słowo: „Każdy, kto nienawidzi brata swego, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie ma w sobie żywota wiecznego (1. Jana 3, 15). Wszyscy, którzy odtąd pozwalają, by odciągano ich od słuchania prawdziwego, wiecznego Słowa Bożego, pewnego dnia będą zawiedzeni. Kto w decydującej godzinie nie przyjmie miłości do prawdy, jest skazany na danie wiary kłamstwu. Zmieszanie nie jest możliwe. Kto otworzy swoje serce na to, co powiedział szatan, zamyka je automatycznie przed tym, co rzekł Bóg. Światło i ciemność, życie i śmierć są oddzielone od siebie na wieki.

My wszyscy powinniśmy zadać sobie teraz przed obliczem Bożym pytanie, czy wolno naruszać Bożą decyzję?! Czy ludzie mają prawo żądać odsunięcia braci, których Pan powołał imiennie i ustanowił starszymi zboru? Czy budowa na polecenie Pana budynków misyjnych celem ulokowania gości była właściwa albo czy wprost przeciwnie, właściwe było wysłanie ludzi po pierwszym weekendzie w maju 1979 z terenu misji do domu z zastrzeżeniem: „Tu się wszystko skończyło raz na zawsze!”? Nikt nie ominie tej decyzji, która na wieki wywiera wpływ na każdego osobiście. Niech nikt się nie łudzi: Bóg nie pozwoli się z siebie naśmiewać!

Dla tych, którzy pozostali wierni i wytrwali, jeszcze dziś jest niepojęte, że bracia i siostry, którzy słuchali tu Bożego Słowa, którzy słuchając zwiastowania dożyli zbawienia i uzdrowienia, którzy zostali tu ochrzczeni, z którymi przez lata obchodziliśmy tu Wieczerzę Pańską, odwrócili się z uczuciem najzagorzalszej nienawiści i unikają wszelkiego kontaktu. Każdy prawdziwie wierzący powinien przecież zdawać sobie sprawę, że Jezus Chrystus zabrał dzielącą zasłonę, zniweczył nieprzyjaźń i darował wszystkim Swoim zbawienie i pojednanie połączone z całkowitym przebaczeniem.

„Albowiem On jest pokojem naszym, On sprawił, że z dwojga jedność powstała, i zburzył w ciele swoim stojącą pośrodku przegrodę z muru nieprzyjaźni, On zniósł zakon przykazań i przepisów, aby czyniąc pokój, stworzyć w sobie samym z dwóch jednego nowego człowieka i pojednać obydwóch z Bogiem w jednym ciele przez krzyż, zniweczywszy na nim nieprzyjaźń” (Ef. 2, 14-16).

To, iż nieprzyjaźń i zniszczenie nie mogą pochodzić od Boga, lecz od nieprzyjaciela, wiedzą wszyscy. Pozostaje tylko jedna z dwóch możliwości: Albo prawdą jest to, o czym zadecydował Bóg i co mogą zobaczyć tu wszyscy w Centrum Misyjnym, albo to, co chciał osiągnąć szatan, który wystąpił jako anioł światłości.

W każdy pierwszy weekend miesiąca przyjeżdża do Centrum Misyjnego z całego świata do 900 ludzi, by słuchać Słowa i posilić się duchowo. Wygłaszane w języku niemieckim kazania są tłumaczone na żywo na 12 różnych języków, tak iż wszyscy obecni słyszą Słowo we własnym języku. Równocześnie ludzie na całym świecie dożywają tych nabożeństw również na żywo poprzez transmisje internetowe. To są przecież fakty, którym nikt nie zdoła zaprzeczyć, a które mówią same za siebie. Pojawia się więc pytanie: Jak ludzie, którzy mieszkają na miejscu i wiedzą o Bożej decyzji, mogą przejeżdżać z pogardą w sercu koło miejsca, które wybrał On sam? Oni gardzą tym samym nie człowiekiem, lecz samym Bogiem, który realizuje historię zbawienia. Czy mówienie o poselstwie, o proroku i o zachwyceniu przyniesie im jakąkolwiek korzyść? Czy jest to ta doskonała miłość, o której mówili Paweł i brat Branham, która nigdy nie ustaje i która koniec końców wejdzie do chwały?

Kto nie chce się już przyznawać do błogosławieństw w cudownych zgromadzeniach lat 70., których dożyliśmy dzięki mocy Ducha Świętego, jest w niebezpieczeństwie okrycia się winą za zniewagę Ducha. Sprzeciw nastał dopiero w tym momencie, gdy ludzka wola wyniosła się ponad namaszczenie, ponad Słowo i Bożą wolę. Kto porówna szczerze to, co powiedział sam Pan, z tym, co powiedział za pomocą fałszywej inspiracji nieprzyjaciel, stwierdzi, co jest prawdziwe i co się wypełnia. My sami musimy nauczyć się tej potężnej lekcji raz na zawsze. Aż do końca musimy prosić Pana o dar rozróżniania. To, co Bóg mówi i czyni zgodnie ze Swoim Słowem, służy zawsze ku zbudowaniu zboru. To, co mówi i robi nieprzyjaciel, przynosi zawsze zniszczenie. Bóg używa tylko Swoich sług, wróg bierze takich, za pomocą których będzie mógł wyrządzić największą szkodzę. To, co z Bożą pomocą zostało zbudowane na przestrzeni wielu lat, szatan, oskarżyciel braci, próbował zniszczyć jednego dnia.